- czarny, brzydkim brudny.
Ludzie odwracali głowy od niego
Mijali z daleka
Czasem potrącili, szturchnęli
Czasem przeszli obojętnie
Kiedy indziej błotem obrzucili.
Żył sobie na ziemi
Czasami szybował w przestworzach
Gniazdo – tego nigdy nie zbudował
Ot taki kruk dziwak
Dni mijały, lata biegły
A on samotny
Pogardzany
Żył na ziemi
Myślał o niebie.
Jeden dzień coś zmienił.
Ktoś przyszedł, pogłaskał, przytulił
„zaśpiewaj mi kruczku” - powiedział.
Dziób otwarty złożony do śpiewu
I dźwięk: „kra… kra… kra…”
Inny od wszystkich głosów kruków
Dźwięk donośny i miły
Łagodny i dobry.
Zasłuchany w melodię przysiadł wędrowiec
Oczy przymknął i spod oka
„kap…” – łezka kapnęła
Kropelka mała.
Dźwięk ucichł odbity tysiącem ech
Długo wędrowiec jeszcze słuchał ciszy
Która nastała po melodii
Oczy podniósł – coś w nich błyszczało
„kruczku…” – ucichł
„… nie wiem co powiedzieć…” – wyszeptał.
Odejść to nie możliwe – kiedy łza spada
Cicho dźwięcząc o bruk
Jest już za późno.
Mówią że od tamtej pory
Można spotkać człowieka
U stup drzewa
I kruka cicho śpiewającego swą pieśń.
O czym śpiewał?
Ktoś powiedział że o domu
Ktoś powiedział że o niebie
Ktoś inny wspomniał że o życiu
Ktoś powiedział coś innego jeszcze.
Wędrowiec nigdy nie zdradził.
Jedno wiem na pewno
Pieśń była z serca śpiewana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz